Duchowość, pobożność, etyka
Człowiek duchowy i pobożny w postępującym procesie uświęcenia, „bez którego nikt nie ujrzy Pana”[1], poprzez potępienie grzechu w ciele, wzięcie krzyża i zaparcie się swojej starej natury w Adamie[2] powinien osiągnąć w Chrystusie autonomię moralną[3]. Innymi słowy, będąc przez i w Chrystusie pojednanym z Ojcem, nie powinien już ulegać bezmyślnym impulsom, instynktom i pragnieniom, ale działać wedle zasad, które sam zbadał, ocenił i świadomie wybrał oraz ciągle jako świadomy swojej podmiotowości wobec Boga i otoczenia wybiera poprzez postępującą „odnowę w duchu umysłu swego”[4]. Ten nieustający proces, mający charakter powrotu do Ojca przez uświęcenie, umożliwia jednostce uniezależnienie się od przyjęcia określonej roli będącej owocem jej socjalizacji, roli, która na skutek indoktrynacji religijnej i społeczno-politycznej, jak i kulturowej, została jej narzucona, tworząc w niej niekiedy fałszywą świadomość, którą ona, jako pozbawiona podmiotowości, uznaje za własną. Stan tej fałszywej świadomości, pełnej przekonań niebędących owocem wolnych wyborów, pozbawia jednostkę zdolności tworzenia i kształtowania własnych planów życiowych i poglądów zarówno społeczno-politycznych, religijnych, jak i moralnych. Tym samym człowiek poprzez odzyskiwanie w procesie uświęcenia autonomii w Chrystusie w procesie „odnowy w duchu umysłu swego” uczy się rozpoznawać, kiedy myśli i działa we własnym imieniu, a kiedy tak, jak tego żąda socjalizujące go otoczenie, zarówno to społeczno-kulturalne, jak i religijne.
Moralność i duchowość chrześcijańska, zarówno w swym skrępowaniu, jak i w swej wolności[5], której ostateczną siłą jest miłość do Boga[6], a w konsekwencji i do bliźniego[7], w myśl nauki apostolskiej jest przede wszystkim moralnością woli i wewnętrznego przekonania jednostki, która w oparciu o zewnętrzny autorytet, którym jest dla niej spisane Słowo Boże i oddziaływanie na nią Ducha Świętego[8], uzyskuje na skutek wolnego wyboru[9] moralną autonomię i wolność od samej siebie i tego świata. Jej wyrazem zaś, na skutek wzięcia krzyża, potępienia grzechu w ciele i zaparcia się swojej starej natury oraz poddania swojego życia autorytetowi i krytyce Słowa Bożego oraz Duchowi Świętemu, jest „owoc Ducha” ujawniający się w cnotach[10], które są w życiu jednostki konsekwencją uwolnienia się od mocy grzechu i uzyskania autonomii moralnej poprzez jej wewnętrzną społeczność z Bogiem przez i w Chrystusie[11].
Tym samym uświęcenie się nie polega na ćwiczeniu cielesnym[12], a na wewnętrznym podporządkowaniu ludzkiego sumienia i ducha mocy Ducha Świętego, który w oparciu o prawdy wiary zawarte w Piśmie przekonuje jednostkę w jej wewnętrznym człowieku o grzechu, sprawiedliwości i sądzie[13]. Apostoł Jan w tym właśnie kontekście podporządkowania się sumienia i ducha ludzkiego mocy Ducha Świętego, wzywa wyznawców Chrystusa w słowach: „Nie miłujcie świata ani tych rzeczy, które są na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata. I świat przemija wraz z pożądliwością swoją; ale kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki”[14].
Zatem nie tyle samo „ciało”, jako obszar ontologicznie (bytowo) wyróżniony, będące naszym mieszkaniem i jednocześnie świątynią Ducha, jest tu „ciałem”, tj. tym, co należy umartwić[15], ale przede wszystkim wewnętrzne JA określonej jednostki i przywiązanie się tegoż JA do tego świata w kontekście starej, „cielesnej”, nieodnowionej natury związanej z „pożądliwością ciała, oczu i pychy życia”. Przy tym zły lub dobry jest przede wszystkim akt wyboru tego wewnętrznego JA, nigdy zaś przedmiot tego wyboru[16]: „Bo wszystko co Bóg stworzył jest dobre i nie należy niczego odrzucać, co przyjmuje się z dziękczynieniem; Albowiem zostają one poświęcone przez Słowo Boże i modlitwę”[17]. W tak rozumianym nowotestamentowym ascetyzmie i uświęceniu nie chodzi zatem o bezmyślne umartwianie ciała jako ciała fizycznego ani o absolutne wyrzeczenie się dóbr materialnych czy kulturalne i cywilizacyjne izolowanie się od świata[18], ale o wolność wobec niego, zarówno na płaszczyźnie utartych i nieprzemyślanych przekonań religijnych[19], jak i nawyków wypływających z socjalizacji, swego rodzaju ekonomicznego uprzedmiotowienia, jak i kulturowego i religijnego imperializmu duchowego ograniczającego wolność jednostki do wymiarów zewnętrznego kultu rzeczy i ich posiadania[20].
Warto jeszcze w tym miejscu zasygnalizować, że „cielesność” ta, biorąc pod uwagę ciągłą i naturalną skłonność człowieka do bałwochwalstwa[21], wyraża się nie tylko w kontekście szukania wartości dla swojego własnego JA, tj. tego, co czysto ludzkie, ziemskie i z tego świata[22], ale też przejawia się w przywiązaniu JA do domniemanego źródła zbawienia, upatrywanego zarówno w zrytualizowanych zewnętrznych formach faryzejskiej, zewnętrznej pobożności[23], jak i w sfałszowanej „wewnętrzności”, będącej wyrazem nie tyle biblijnej duchowości i pobożności, ile przeżywanej w ciele swoistej dla człowieka duszewności, opacznie rozumianej i interpretowanej jako świat przeżywany „duchem”[24], nie będącej jednak w swej istocie procesem uświęcenia, tj. stałym ruchem do życia z Bogiem przez i w Chrystusie[25].